:)
Tak się złożyło, że od jakiegoś czasu atakują mnie różnego, przeróżnego rodzaju zachcianki: a to pierogi ruskie, a to kapuśniak, jajka w mundurkach itp., jednak największą miłością pałam do ogórasów kiszonych. Zajadam się nimi tak często jak niegdyś słodkościami, może to dlatego, że ogórki kiszone w tym roku wyszły teściowej tak pyszne jak nigdy wcześniej. Inni również zajadali się sławnymi ogórkami aż do momentu kiedy zorientowaliśmy się, że wyjedliśmy wszystkie słoje z piwnicy. Zastanawiałam się skąd teraz weźmiemy TAKIE niezwykłe ogórki!? Żadne sklepowe z pewnością nie zastąpią naszych wiejskich, domowych, najlepsiejszych. Męża mam dobrego (pewnie nieraz już o tym wspominałam;) - wymknął się nad ranem z sypialni, po czym wrócił za jakiś czas ze słojem (sklepowych) pełnych ogórków. Radości mojej nie było końca, gdyż ogórki okazały się tak samo dobre jak te nasze ukiszone zeszłego lata:)
Nie mogę doczekać się kolejnego kiszenia, a tymczasem zmykam i życzę Wam przyjemnej niedzieli:*
P.
Pychota:) Uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńAle narobiłaś ślinki! Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę miała ochotę na ogórki kiszone po przeczytaniu krótkiej historyjki ;) Dobry ten Twój mąż!
OdpowiedzUsuńkiszone sa najlepsze
OdpowiedzUsuńw sklepach jest pełno rzeczy KWASZOWNYCH a nie KISZONYCH i oddałabym pół nieba za słoik KISZONYCH ogórków!!!!
OdpowiedzUsuń